16.05.2005
Generał Mieczysław Kluk
Mieczysław Kluk, były szef śląskiego garnizonu. O jego problemach z mafią paliwową było wiadomo przynajmniej od 2001 roku. Jednak dopiero jesienią 2002 r. odszedł ze stanowiska szefa śląskiej policji, po tym kiedy wyszły na jaw jego kolejne osobiste kontakty z paliwowymi bossami.
- Spotkałem się z "baronami paliwowymi" po ich wyjściu z aresztu, bo chciałem się dowiedzieć, czy moi podwładni nie próbowali manipulować w śledztwie - tłumaczył dziennikarzom już jako emeryt policyjny. Oficjalnie odszedł z powodu złego stanu zdrowia. Wiadomo, że już wówczas zatrzymano jednego z członków jego rodziny. Jego córka jest Sędzią.
Kilka dni temu generał został zatrzymany przez ABW w swojej willi we wsi Izbiska koło Częstochowy.
Od 1998 r. był komendantem wojewódzkim w Katowicach. Razem z nim z Częstochowy przyjechało kilkunastu oficerów, którzy zajęli kierownicze stanowiska. Kluk stworzył pierwszy w kraju Wydział do Zwalczania Korupcji, który odkrył, że ówczesny wojewoda śląski Marek Kempski otacza się ludźmi o niejasnej przeszłości. Sam komendant też jednak źle dobierał znajomych. Choćby Jarosława M., właściciela Techmetu z Częstochowy. Pod koniec 1999 roku Techmet wygrał przetarg na dostawy benzyny dla śląskiej policji. Przyjął też 10 tysięcy litrów benzyny od barona paliwowego Przemysława Knasia z firmy Note. Wybuchła afera, kiedy w radiowozach zatarły się silniki po zatankowaniu fałszywego paliwa. Kiedy Kluk w październiku 2002 roku rezygnował ze stanowiska szefa śląskiej policji, mówił o chorobie (cierpi na boreliozę) i spisku podwładnych wmanewrowujących go w aferę paliwową.
Kluk przez lata był jedną z czterech najważniejszych postaci w polskiej policji i żelaznym kandydatem na jej komendanta głównego.
Przełom w zbieraniu dowodów przeciwko Klukowi nastąpił w kwietniu 2005 roku. Policja zatrzymała wówczas przedsiębiorców kontaktujących się z policjantami, którzy poszli z nimi na nielegalną współpracę w zamian za łapówki. W maju z kolei do aresztu trafił kolejny ważny człowiek w "wątku Kluka" - śląski baron paliwowy Artur Kawalec. W tej samej sprawie mają zostać jeszcze zatrzymani policjanci, którzy również sprzedali się mafii paliwowej.
O Kawalcu zrobiło się głośno w lipcu 2004 roku, kiedy wyszedł z aresztu po wpłaceniu 2 mln zł poręczenia majątkowego. Pieniądzena kaucję pożyczyli jego żonie paulini z Jasnej Góry. Kawalec jest oskarżony o zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą zajmującą się praniem brudnych pieniędzy i razem z Janem Bobrkiem i Zdzisławem Marszałkiem ze szczecińskiego BGM odpowiadał z wolnej stopy w toczącym się procesie mafii paliwowej. W ubiegłym tygodniu wprost z sali sądowej trafił jednak znowu do aresztu - tym razem m.in. za płatną protekcję i nakłonienie dolnośląskiego policjanta do ujawnienia mu tajnych informacji i dokumentów paliwowego śledztwa. Z zarzutu wynika, że Kawalec podjął się załatwić sprawę "usunięcia" policyjnych dokumentów znalezionych w 2001 roku podczas przeszukania w BGM. W tym celu razem ze wspólnikiem - Przemysławem Knasiem - złożyli się na kwotę 2,4 mln złotych i postanowili "załatwić z Klukiem" zniszczenie materiałów. Spotkanie Knasia w willi generała umówił pośrednik. Kluk nie miał już jednak możliwości załatwienia sprawy.
Strona:
1
|
2 |
nastÄ™pna »
« Powrót
Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Aby dodać swój komentarz powinieneś się zalogować.